Jak zaczęła się Twoja przygoda z fryzjerstwem?
Cała historia rozpoczęła się w dniu, w którym miałem niegroźny wypadek samochodowy. Otrzymałem auto zastępcze i postanowiłem ruszyć przed siebie, by odreagować stres. Znalazłem w schowku płytę z audiobookiem, okazało się, że dotyczy rozwoju osobistego. Niemal od razu poczułem, jakby te słowa były kierowane specjalnie do mnie. Wysłuchałem go dwukrotnie z rzędu i zrozumiałem, że muszę coś zmienić w swoim życiu, że czas ruszyć dalej. To był moment, w którym bardzo potrzebowałem takiego drogowskazu. Audiobook okazał się podpowiedzią idealną na tamten moment. Kolejny raz przekonałem się, że nic nie dzieje się bez powodu.
I tak znalazłeś się w Krakowie?
Dokładnie. Zainspirowany audiobookiem wyjechałem uczyć się od najlepszych. Z początku nie rozstawałem się z płytą nawet na chwilę, była dla mnie jak talizman. Wybrałem szkolenie u Babiczowej i już od pierwszego dnia miałem świadomość, że odkrywam zupełnie nowy sposób myślenia o fryzjerstwie.
Opowiedz, co się tam wydarzyło. Czego dotyczyło to nowe odkrycie?
Przede wszystkim dostrzegłem, że w każdej dziedzinie są pewne ustalone schematy działania, we fryzjerstwie są to np. pewne gotowe szablony strzyżenia. To bez zaprzeczenia bardzo ważna baza, na której każdy specjalista się opiera, wybierając dogodną dla siebie metodę, ale jednak, moim zdaniem, ten proces nie powinien się na tym kończyć. To dopiero początek budowania formy. Potem musisz nauczyć się wsłuchiwać we włosy. Tam zrozumiałem, że włosy to żywa materia, za każdym razem inna, i że muszę próbować je zrozumieć. Dla mnie, wówczas 18-letniego chłopaka, było to doświadczeniem, które kompletnie zmieniło mój sposób myślenia o fryzjerstwie, wywróciło do góry nogami. Właśnie tam wszelkie schematy porzuciłem (śmiech).
Obserwując Babiczową, nieustannie czułem pasję tworzenia, niesamowitą precyzję w każdym najmniejszym ruchu, dbałość o najdrobniejszy szczegół. Poczułem, że uczestniczę w bardzo poważnym zadaniu, które wcześniej traktowałem jak hobby, a teraz traktuję jak całe swoje życie. To doświadczenie pozwoliło mi zakochać się w tym. Ujrzałem zupełnie inny wymiar fryzjerstwa.
Czym jest ten inny wymiar fryzjerstwa? Czy potrafiłbyś to ująć?
Już od momentu, kiedy klient przekracza próg salonu, oglądam go. Patrzę, jaką ma sylwetkę, jak się porusza. Potem, kiedy spotykam się z nim już bezpośrednio, określam sobie jego typ urody, analizuję cały układ twarzoczaszki, kształt szyi, ramion, barków. Profil, kierunek porostu włosów, sporządzam analizę kolorystyczną. Trudno mówić o poznawaniu osobowości na pierwszym spotkaniu, to się dzieje w czasie, kiedy już regularnie pracuje się z kimś nad jego wizerunkiem, ale od pierwszego momentu można wyczuć pewien rodzaj energii człowieka, temperament. Pytam o jego doświadczenia, co lubi, a czego nie, co mu przeszkadza. To wszystko razem buduje pomysł, dobieram indywidualną bryłę, formę, którą przedstawiam klientowi, za każdym razem starając się jak najbardziej precyzyjnie uzasadnić mój kierunek myślenia.
A co się dzieje, kiedy klient proponuje swoje rozwiązania, które są sprzeczne z Twoją wizją?
Nie wyobrażam sobie, abym wykonał usługę, wiedząc, że to, czego pragnie klient, jest dla niego niekorzystne. Wtedy próbuję szukać dalej czegoś innego, wyczuwając, czego najbardziej obawia się klient: zmiany długości, koloru czy formy. Czasami po prostu trzeba pomysł podzielić na etapy, przygotować klienta na zmianę. Niekiedy brak wyczucia w czasie powoduje, że klient czuje się pokrzywdzony i mimo że wygląda świetnie, nie czuje się w nowej odsłonie komfortowo.
To zdecydowanie musi iść w parze.
Czy kiedy pracujesz, potrzebujesz ciszy i skupienia?
Tak… bardzo. Tworząc, potrzebuję spokoju, jestem tylko ja i nożyce. Muszę mieć przestrzeń na koncentrację. Strzygąc, musisz cały czas myśleć. Musisz być cały czas skupiony. Kiedy tworzysz na żywym materiale, każdy kąt nachylenia nożyczek czy twojej ręki ma znaczenie dla końcowego efektu.
Czy istnieje jakiś rodzaj włosów, który lubisz szczególnie?
Nie. Cięcie to cięcie. To współpraca z włosem.
Co Ciebie inspiruje w ostatnim czasie?
Myślę, że cały świat może inspirować. Czuję się spełniony wewnętrznie za sprawą pasji, ale i za sprawą kierunku, jaki nadałem swojemu myśleniu. Staram się świadomie zarządzać swoim czasem, tak by nie wykonywać bezwartościowych działań w ciągu dnia. Wciąż chcę i potrzebuję się rozwijać, dużo czytam. Walczę ze swoimi słabościami, by się doskonalić. I jestem permanentnie w stanie hibernacji, myślę i analizuję, jestem trochę wyłączony. Włączam się w procesie tworzenia i ten stan mnie bardzo inspiruje, bo zaczynam widzieć więcej. Lubię siebie w tym stanie. Ostatnio, strzygąc, inspirowałem się górami, wyobrażałem sobie ich linie, kąty. Uwielbiam geometrię, na której opiera się całe fryzjerstwo.
A bardziej przyziemnie, to jestem pod ogromnym wrażeniem projektu elektrycznego silnika Tesli Elona Muska. Inspiruje mnie, że całość tej konstrukcji powstała w jego umyśle. Każda śrubka była przestawiana w jego głowie bez utrwalenia na papierze. Genialne i szalone.
Jakie będzie Twoje miejsce w CutCut?
Chciałbym, żeby to miejsce stało się żywym przykładem, jak bardzo włosy wpływają na wizerunek. Chciałbym, żeby ludzie czuli się w nim zauważeni i zrozumiani. To włosami możemy poprawić układ twarzy, zasłonić to, co jest niekorzystne, odsłonić to, co jest atutem. Chciałbym ludzi nauczyć, że to, jak włosy traktujemy na co dzień, ma ogromne znaczenie dla efektu końcowego. Szacuję, że 60% to dobre cięcie, a 40% należy do nas. Chciałbym, żeby każdy po wyjściu z CutCut czuł się troszkę lepszą wersją siebie.
Myślisz, że CutCut będzie w stanie zadowolić wszystkich?
Jeśli czegoś pragniesz, nie ma rzeczy niemożliwych. Temu miejscu ma przyświecać taka właśnie myśl. Założeniem CutCut jest zarażać ludzi pasją, dlatego w czasie i na świecie CutCut będzie coraz więcej.
Rozmawiała: Żaklina Piechanowska